Tegoroczne wakacje były dla mnie nieco nietypowe - były polskie ( POBIEDNA + MIERZYN ), a jedyna zagraniczna podróż w ramach urlopu to właśnie ta. Nie licząc rowerowych wyjazdów za Nysę Łużycką oczywiście...
Pragę oczywiście odkrywam nie pierwszy raz - pamiętam, gdy w 1998r. dwukrotnie odwiedzałem wjeżdżając spokojnie autem do centrum miasta i parkując w parkingu podziemnym w samym sercu miasta. Dziś o takim parkowaniu można zapomnieć - a wjazdu do wszelkich stolic unikać korzystając z metra i parkingów na obrzeżach miast. Ale to były inne czasy... W roku 2018 tak właśnie zrobiłem, że zostawiliśmy auto na skraju metropolii - i zwiedzałem miasto aż do 2:00 w nocy. Praga nocą potrafi zauroczyć. Obecny wyjazd miał porwać mnie rejsem po Wełtawie - czy tak było przeczytacie w poście dotyczącym samego rejsu, bo poniższy wpis będzie tradycyjnie uzupełniany linkami do poszczególnych fotorelacji.
ZACZNIEMY od dzielnicy Strahov i zerknięcia na panoramę miasta z punktu widokowego tuż obok najstarszego klasztoru w Czechach :
Potem, przyznaję bez bicia, nie słuchałem zbytnio przewodnika - tradycyjnie zresztą. Ale chwilami coś mi tam w ucho wpadło i kilka nowych rzeczy dowiedziałem się. Choćby o praskim metrze - ale o tym w osobnym wpisie :)Wyjazd ten był specyficzny pod jednym względem - epidemicznym oczywiście. Ludzi było zdecydowanie mniej (było wręcz chwilami pusto) - choć do tego co zastałem swego czasu we WROCŁAWIU daleko było...
Obserwowaliśmy zmianę warty honorowej na Zamku Praskim na Hradczanach :
Ujrzeliśmy wnętrza katedry św. Wita :
Zazwyczaj tłumny most Karola przeszliśmy nie przepychając się wśród turystów :
Coś tam głaskaliśmy w intencji konkretnej ;)
Podążaliśmy za pomarańczową rękawicą kurcgalopem, bo za chwilę...
...mieliśmy okazję podejrzeć życie Prażan nad Wełtawą Z JEJ POZIOMU :
Gdy piętro niżej ekipa posilała się przygotowanym dla nas posiłkiem, ja nieco pofotografowałem "bez elementu ludzkiego" ;)
Po czym sam zjadłem obfity obiad pijąc wyborne czeskie piwo (no dobra, trzy pyszne piwa...) :
Potem strzeliłem sobie autoportret :
Przeszedłem ULICĄ PARYSKĄ na której w głowie zakręciło mi się od luksusowych aut :
Mocno opustoszały rynek Staromiejski ujrzałem :
Na pełną godzinę przez zegarem Orloy czekałem :
Południowego, w moim odczuciu, klimatu czeskiego miasta wyszukiwałem :
Bezludne zakątki spenetrowałem :
Po krótkim show przed Orloy'em...
...wsiadłem w metro...
...fotografując na koniec pomysłowe wnętrza :
I to będzie na tyle z tej jednodniowej eskapady. Przewiduję 3 wpisy ( + jeden KOMÓRKĄ FOTOGRAFOWANY ) podzielone na etapy przed i po rejsie oraz sam rejs, który był bardzo ciekawym spojrzeniem na stolicę Czech.
Jakieś o dziwo wyludnione miasto, to rzadkie zjawisko jak na Pragę. Dobrze, że nie traci na uroku. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń