Pisząc ten post mam mieszane uczucia - bo z jednej strony to miejsce warte uwagi, z drugiej zaś nie interesujące mnie zbytnio. Na domiar złego pogoda przypominała tę z SOPOTU i to dodatkowo zniechęciło mnie do tego miejsca. Ale po kolei...
O miejscu tym poczytacie na WIKIPEDII
A ja oprowadzę Was fotograficznie coś tam czasem wypisując - niekoniecznie mądrego ;)
Chwilka oczekiwania na przewodnika, który okazał się kobietą - przewodniczka znaczy się :)
Jak ktoś czuję potrzebę może mieć takie foto :
Wchodzimy pod dach, do długiej sali, na pierwszy rzut sala ma więcej niż 36,83m.
Słuchamy - znaczy inni słuchają :
Za chwilę odkrywam, że sala ma więcej niż 46,53 metra - to rekordowa długa deska wpisana do Księgi Guinnessa. Myślę sobie, że info nie dotarło do USA, bo zaraz jakąś sekwoję wycięliby zgarniając ten tytuł ;)
Nieco śmieszą mnie takie rekordy ale śmiesznie to dopiero będzie... :)
Stół...
...i tron...
...też takie normalne do końca nie są :
Wchodzimy do domu Sybiraka - i tu już w ogóle słuchać mi się nie chce. Mam jednak uraz do słuchania opowieści wojennych - swego czasu przyswoiłem ich tyle, że teraz wzdrygają mną te opowieści. Dlatego tylko fotografuję...
Nagle odkrywam coś dla mnie - pociąg :
Z parowozem prawdziwym na dodatek :
To chyba poczciwy Ty2 - tylko z oznakowaniami radzieckimi :
Spacerujemy tak sobie dalej w deszczu w ten lipcowy dzień...
Traper był z Kanady - jakby ktoś pytał :
Potem wchodzimy do schronu :
Siadamy na ławeczkach...gaśnie światło, i zaczyna się odtworzenie warunków podczas nalotu bombowego - jak ktoś nie lubi ciemności, hałasu dużego i migającego światła niech sobie odpuści ;)
Zobaczyć tutaj można wyposażenie takiego schronu :
A na zewnątrz bez zmian - dalej lipcowa aura umila nam życie deszczem :
Zerkamy na domek, który ma zachwiać naszą pewnością siebie podczas stąpania po jego suficie ;)
Zanim tam dojdziemy jeszcze chwilka w kościółku...
...i w budynku tuż obok. Tutaj z kolei Guinness musiał uznać wyższość tutejszego fortepianu nad całą resztą światowych instrumentów klawiszowych :
Monstrualnych rozmiarów fortepian, jakby żywcem przeniesiony ze scenografii filmu o człekopodobnym King Kongu, który czułe serce jednak miał, ma znowu udowodnić nam, że ambitnym narodem jesteśmy ;)
W każdym razie podziwianie chwilę trwa - a, że nikt grać nie potrafił to nie usłyszeliśmy nawet dźwięku...
Wszelką uwagę zatem skupiliśmy na domku. Odwróconym domku :
Swego czasu jedynym takim w Polsce - obecnie jest ich kilka :
Kto ma problemy z błędnikiem niech sobie odpuści...
...ale najlepiej jest iść przed siebie skupiając się na dalszym planie, bo faktycznie patrząc pod nogi i na boki można nieco zgłupieć ;)
Kilka luźnych kadrów przed najlepszym co mnie tam spotkało...
...a mianowicie tutejszym browarem :
W klimatycznym miejscu, świetnym piwem, zatopiłem wszelkie smutki i zmoczone okrycie swe wysuszyłem ;)
Reasumując - miejsce może i fajne ale dla osób, które interesują się historią i taką tematyką. Dla uczniów zagonionych przez wycieczkę szkolną, którzy nie migną się przed tą atrakcją (ci to nawet piwa nie skosztują) i pilnowanych przez groźną historyczkę (nie mylić z histeryczką). Może byłoby inaczej gdyby aura była lepsza...ale nie była. Na koniec, w ramach powrotu nad morze, zahaczyć można o GROBY PIAŚNICKIE - miejsce kaźni zbiorowej dopełniło klimatu tego dnia. Choć tu akurat nie padało...
JASTRZĘBIA GÓRA 2019 - PODSUMOWANIE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za każdy komentarz :)
Moderowanie komentarzy jest włączone. Wszystkie komentarze muszą zostać przeze mnie zatwierdzone.
Jeśli nie masz konta Google - skorzystaj z opcji Anonimowy.