Okres poświąteczny to najlepszy moment na pokazanie Wam zanzibarskiej farmy przypraw. Zmysły, po aromatycznych świątecznych pokarmach, niechaj przedłużą sobie ten miły czas. Jest tylko jeden feler - zapachów nie przekażę Wam...
Z racji, że zajawką postu jest zawsze pierwsze foto, to wyjątkowo wrzucę nas - a poniżej poczytacie jak do tego kadru doszło i jakie okoliczności mu sprzyjały :)
Zaczynamy gdzieś w leśno-palmowym gąszczu, w którym to w kopczykach, podobnych do naszych kartoflanych, rośnie sobie...
...maniok:Potem zachodzimy do typowego zanzibarskiego domu - tradycyjnie pozbawionego energii elektrycznej i bieżącej wody. Dla nas, Europejczyków, niewyobrażalna sytuacja...
Jakaś forma dania jednogarnkowego pichci się na wolnym ogniu:
Warunki sanitarne, delikatnie mówiąc, słabe:
A żółte baniaki oznaczają wodę pitną. Pitną dla nich - niech nie przyjdzie Ci do głowy to sprawdzać ;)
Jako przerywnik nasz mały przewodnik prezentuje nam szminkowca:
Uroczy! :)
Potem banany - mnóstwo i w różnych kolorach. Choć smakiem podobne - ale o tym dowiemy się podczas konsumpcji :)
Papaya - też wysoko i skumulowana na wysokim pniu:
Ziarna kardamonu:
I krzaczor:
Choć trudno w to uwierzyć to jest...kawa arabica:
I jej ziarna - oczywiście przed dalszą obróbką:
Kurkumę pewnie znacie:
Ananasa też:
Ale tak wystrojonego Arskiego nie!
Potem był krzak cynamonu - liście nadają aromat:
Z kory uzyskuje się znany nam sypki produkt, a z korzeni robią lekarstwo:
Chętni oczywiście mogli dokonać zakupów. W sumie przegapiliśmy temat, bo potem niespecjalnie była okazja...
Pomelo - niczym dorodne jabłko zdobiło drzewa:
A'propos - to jest jabłko zanzibarskie:
Jackfruit - czyli owoc chlebowca różnolistnego:
Zadziwia gabarytami:
Tuż obok kolejne domostwo...
...i dzieci zawsze ciekawe:
Mango - na pokaźnym drzewie rosnące:
Curry - jakkolwiek byście to sobie wyobrażali ;)
Wanilia - jak szparagówka ;)
Prezentacji dokonał drugi z duetu Ahmed&Ali:
Goździk:
Chwilka organizacyjna......przed pokazem zdolności manualnych:
Przyznacie sami, że krawat i niby-torebka całkiem stylowe!
Kaipok - dziwne drzewo, które kojarzy mi się z wysublimowanymi torturami - np. przeciąganiem złoczyńcy okrakiem po pniu ;)
Imbir - przez nieuwagę można go nawet podeptać:
Następnie zobaczyliśmy pieprz - prosto z krzaczora:
Potem był odpoczynek i czas na wspólne foto:
Pokaz włażenia na palmę - uatrakcyjniony śpiewem na jej szczycie:
I konsumpcja - dobry (dosłownie) punkt programu po takim spacerku. Świeży kokos orzeźwił nas swoim mleczkiem:
A różne lokalne dania napełniły trzewia! I nawet przygotowany maniok nabrał smaku :)
Papaya dopełniła szczęścia:
I wesoły autobus pojechał dalej...
...bo PRISON ISLAND i STONE TOWN czekają :)
Przyznam, że fajnie jest spojrzeć na te przyprawy inaczej, czyli gdy są jeszcze żywymi roślinami. Większość oczywiście znana mi. Zazdroszczę giganta chlebowca na żywo. To jeden z podstawowych składników mojego jedzenia :)
OdpowiedzUsuńMoim to bardziej chleb niż chlebowiec... ;)
UsuńAle robi wrażenie rozmiarami.
Pozdrawiam Iva !!!