Czym dla nas, Polaków, jest Zanzibar? Egzotyką, której nie spotkamy np. w TUNEZJI czy EGIPCIE - choć przyznam, że klimaty chwilami zbieżne. To tylko 5 godzin więcej lotu samolotem z Hurgady - warto zatem nadłożyć trasy, by finalnie oddalić się od Zgorzelca o 6800km - w linii prostej oczywiście. Z Okęcia do lotniska na Zanzibarze mamy niewiele mniej. Przelatujemy nad Ukrainą, Rumunią, Bułgarią, Cyprem, Egiptem - lecąc wzdłuż morza Czerwonego i lądując na niecałą godzinę w Hurgadzie (tankowanie). Potem "już tylko" Etiopia i Kenia i oczom naszym ukaże się - Zanzibar!
Najkrótszy z wpisów, które będę sukcesywnie tutaj doklejał dotyczył będzie LOTU SAMOLOTEM - bo samo wybrzeże morza Czerwonego nieco nudne (choć atrakcyjne), pustynia monotonna, a ciekawsze widoki (Cypr i piramidy w Gizie) były z prawej strony. Powrotny lot odbyliśmy nocą zatem tylko światła dużych skupisk ludzkich ozdabiały widok - ale detale zobaczycie w swoim czasie :)Najlepsze w pobycie na Zanzibarze jest to, że wskazówki zegarka przestawiasz tylko o godzinę do przodu! Żaden jet lag nie męczy organizmu. Prawie każdy poranek spędzałem na foto-spacerach brzegiem oceanu - Słońce na linii horyzontu pojawiało się kilka minut po 6:00. Zachód mieliśmy na lądzie i następował mniej więcej za 12 godzin - czyli dzień nie jest zbyt długi... Niemniej jednak widowisko poranne nagradzało wszystko :
Nawet opanowałem sztukę stąpania po wodzie w głąb oceanu - ze względu na rodzaj wybrzeża pływy morskie są tutaj bardzo mocno odczuwalne. Warto brać na to poprawkę podczas planowania wycieczek - o tym przekonamy się podczas jednej z samotnych eskapad - ale nie uprzedzajmy faktów :)
Ciekawostką dla fotografów jest to, że nie istnieje tutaj pojęcia złotej (bądź niebieskiej) godziny. Słońce tak szybko wschodzi (lub zachodzi), że długie cienie z miękkim porannym światłem trwają tutaj może max 15 minut.
Tutaj udało się złapać nieco ładnego porannego światła - widok na spa na terenie NASZEGO RESORTU
Świt to wzmożony czas pracy dla setek ludzi - podczas, gdy dla nas to relaks, oni zarabiają wydłubując z odsłoniętego dna morskiego wszelkie żyjątka:
Klasyczna tutejsza łódka (ngalawa) w wersji bez żagla - dzięki konstrukcji bardziej odporna na fale. Napęd? Długi kij! :)
Odsłonięte dno kryło różne niespodzianki - bezpieczne:
I te, które omijać trzeba - choć da się wziąć do ręki :)
Tutaj zderzenie kultur - sytuacja spontaniczna, wykorzystana przeze mnie perfidnie, bo celowo zwolniłem i wycofałem się, by uchwycić taką perspektywę - obszerniejszy kontekst zobaczycie we wpisie ze WSCHODAMI SŁOŃCA I PORANKAMI
Tam również poczytacie o spacerze z parą sympatycznych psów, które nagle wybiegły z pobliskich chaszczy. Nie będę udawał twardziela - początkowo nieco zdygałem na ten widok... :)
Ale psiaki same się sobą zajmowały i towarzyszyły mi aż do końca PORANNEGO SPACERU
Z racji rewelacyjnego położenia naszego hotelu ( KARAFUU ) miałem możliwość codziennej obserwacji kultowej zanzibarskiej restauracji THE ROCK - obejrzymy ją z każdej możliwej strony...
...i przekonamy się czy faktycznie jest taka malutka jak na tym zdjęciu:
I tu dochodzimy do tego, co (lub kto) dla kogo, w tym kraju jest niespodzianką - na pewno jest nią endemiczna małpa gereza czerwona, która po Twoim relaksie w spa nagle wskakuje na poręcz i przygląda Ci się wnikliwie:
Potem nagle okazuje się, że znowu to Ty, białoskóry człeku płci pięknej, jesteś atrakcją dla miejscowych dzieciaków:
Mnie niezmiennie intryguje klimat nieuczęszczanych przez turystów miejsc - dlatego kilka takich zdjęć również zobaczycie - Z WIZYTĄ POD STRZECHĄ
Intryguje i zaskakuje natomiast ruch samochodowy. Sam fakt jego lewostronności jest już nieco burzący standardowe myślenie...
...ale to jeszcze nic w porównaniu do techniki przewożenia ludzi:
Ludzi i towaru:
Następnie, na moment przed odpłynięciem na PRISON ISLAND , poobserwujemy tutejsze barowe zwyczaje:
Zobaczymy, że istnieją również nowoczesne środki komunikacji:
Na urokliwej wyspie pospacerujemy...
...klimatów poszukamy...
...najmniejszą antylopę świata (Dikdik) zobaczymy:
Staniemy oko w oko z ogromnymi żółwiami:
Karmiąc je nawet ich przysmakiem:
Po krótkiej obserwacji tutejszych wędkarzy doszliśmy do wniosku, że nasi mają mocno utrudniony żywot ;)
Potem wróciliśmy na ląd i kroczyliśmy wąskimi uliczkami Kamiennego Miasta STONE TOWN - tutaj strzelając z biodra (miejscowi źle reagują na zdjęcia) zrobiłem kilka niepozowanych fot i dostrzegłem, że przewodnik ma specjalny otwór w plecaku celem identyfikacji biura podróży :)
Obejrzeliśmy również dom w którym ponoć mieszkał Freddie Mercury, targ niewolników i...
...targ rybny. Za co można na nim oberwać "rybą przez łeb" dowiecie się oczywiście w stosownym czasie :)
W ramach przerywników będą zdjęcia z naszych hotelowych basenów i atrakcji - tudzież zdolnej młodzieży ;)
Potem wybierzemy się taksówką do odległego o 20km JAMBIANI by podejrzeć hodowle alg morskich:
Wystraszyć tutejsze czaple:
W drodze powrotnej zahaczymy o PAJE mekkę kitesurferów:
Na sam koniec naszego, zbyt krótkiego, pobytu popłyniemy na snorkeling i podziwianie wybrzeża z wody:
O tym co jeszcze, oprócz starfish'a, zobaczymy przeczytacie TUTAJ