Być w Kotorze i nie wejść na tę twierdzę to prawie jak być w Watykanie i nie widzieć papieża...choć mi w sumie to drugie się kiedyś udało ;) Niemniej jednak teraz tego błędu nie popełniłem. Atak na twierdzę przypuszczamy wczesnym (jak na realia urlopowe) rankiem. Wychodzimy z hotelu na busa o 9:00. Ten akurat stoi na parkingu hotelowym - po zapytaniu czy jedzie do Kotoru kasuje nas po 1 euro i odpala pojazd. Jakby czekał na nas :) Osobiście lubię na urlopach środki masowej komunikacji - jest w tym jakaś nutka integracji z lokalną społecznością - ale nie o tym miałem pisać...
Wysiadamy w Kotorze - wchodzimy na teren starego miasta przez bramę którą już znacie - cel wyprawy w prawym górnym rogu :
Podczas pierwszej (zorganizowanej) wizyty tutaj zaobserwowałem jak zachowuje się słońce - stąd decyzja o wczesnym wyjeździe. Jak się wkrótce okazało słuszna. Nie dość , że chwilami szliśmy w cieniu , to na dodatek upał nie był tak dokuczliwy. Co nie znaczy , że był mały... Zaczynamy się wspinać ok. 9:45. Nie idziemy szybko , bo widoki są takie , że na okrągło fotografujemy...
Do szczęścia i idealnego widoku brakuje nam tylko...cruisera. Czyli wycieczkowca. Jednak fart dopisuje :) Wpływa dość pokaźny - a z prawej cerkiew Matki Boskiej od Zdrowia :
Znowu wspinamy się po kamiennych schodach (odpowiednie obuwie wskazane) - o nakryciu głowy nawet nie wspominam...
Widok niby ten sam ale inna wysokość daje inne odczucie...
Tutaj mamy chwilę wytchnienia w cieniu...
Zerkamy na cel naszej wspinaczki - mocno pod słońce...
I ponownie zerkamy w dół - cruiser "parkuje"...
A my zerkamy to w lewo...
...to w prawo...
...kombinujemy żeby czymś urozmaicić kadr ;)
Od strony góry widzimy tzw. "drabinę kotorską" - warto o niej poczytać TUTAJ
Nasz cel jest coraz bliżej...
Stoczyłem nierówną walkę ze sflaczałą flagą złośliwie zwisającą smętnie - by w końcu sfotografować ją w miarę przyzwoicie ;) Ale to co się zbliża na horyzoncie dodaje nam sił - żaglowiec...
Nawet o takim egzemplarzu w tych okolicznościach nie marzyłem...
Stąd widok na cały rejon jest chyba najbardziej spektakularny...
Porównanie robi wrażenie...
Zwiedzamy mury na szczycie - razi nieco pozostawiony z poprzedniego dnia bałagan...
Obydwa statki "zaparkowały"...
Robimy zbliżenie na stare miasto :
Robimy panoramę :
I zaczynamy schodzenie po schodach...
Znowu fotografujemy to samo do znudzenia ale nie można się powstrzymać ;)
Żaglowiec w pełnej krasie...
I twierdzę mamy jakby odhaczoną - co potwierdza gość na skuterze wodnym :)
wspaniałe foty, też byłam, wspomnienia odżyły :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńteż się tam wspinałam,a upał-oj był!,ale widok ze szczytu wynagrodził te litry potów!
OdpowiedzUsuńWspaniałe fotki. Niestety nie wdrapałam się z braku czasu ale miasto i widoki też były zachwycające :)
OdpowiedzUsuńIle wam zajelo wejscie na gore i czy ta wyprawa jest mozliwa z 4 latkiem
OdpowiedzUsuńPamiętam, że cała eskapada zajęła nam 4 godziny. Przy czym ruszajcie najwcześniej jak się da, bo potem upał jest dokuczliwy. Ale co do 4-latka to mam duże wątpliwości...chyba, że połowę drogi na barana ;)
UsuńPS. Weźcie sobie dużo wody - kupowana na trasie zrujnuje portfel.
Miałem mało czasu więc wszedłem w 22 minuty, dluzej schodzilem ale ogolnie 50 min. Mam 60 lat ale jestem wytrenowany. Z dzieckiem widziałem sporo osób ale oczywiście spacerowo i trzeba pić. Polecam każdemu bo widoki niezapomniane. Zdjęcia piękne ale nie oddają tej przestrzeni...
OdpowiedzUsuńTego Ci serio zazdroszczę - ja nie zdążyłam... Ale odgrażam się, że powtórzę Kotor - a wtedy nie zrezygnuję!
OdpowiedzUsuńTo taka wisienka na torcie - bezdyskusyjnie :)
Usuń