Dojeżdżamy komfortowo do parkingu - stamtąd kilkaset metrów dzieli nas od wąwozu - poglądowo zerkamy na mapkę :
Niczego nieświadoma, szczęśliwa i uśmiechnięta para młodych ludzi pozuje do zdjęcia ;)
Miłe złego początki...
...czyli jakieś drobne drabinki :
Wąwóz jak wąwóz - woda niesie ze sobą wszystko co popadnie - dziękować naturze, że tak sucho tego roku :
Główny fotograf w roli modela ;)
Do tego momentu szliśmy raczej weseli :
Potem na widok drabinek i łańcuchów niektórym radość z lica zniknęła bezpowrotnie - bezpowrotnie m.in. dlatego, że to ścieżka jednokierunkowa i powrotów nie przewiduje się ;)
Potem nieco odpoczynku...
...i przeciskania się przez szpary ;)
By dotrzeć do kolejnej atrakcji :
Musiał się ktoś mocno nudzić skoro z tylu kamyków pseudo-piramidkę usypał :
Jutro okaże się, że ciekawsze są po słowackiej stronie Dunajca :)
Kolejne drabinki odbierają niektórym resztki sił - ale w sumie ekipa wytwała szczęśliwie do końca :)
W drodze powortnej (na skróty) podziwiamy miejscowość w dole :
A przy parkingu zerkam na dalekie góry :
Nazajutrz spływamy Dunajcem - choć mieliśmy go oglądać z Trzech Koron. No cóż...przegłosowano nas ;(
Galeria dostępna TUTAJ
Faktycznie. Same siury. :D
OdpowiedzUsuńW okolicznościach mojej wycieczki to może i lepiej - przetrwaliśmy z ekipą nawet na mocnym kacu ;)
Usuń