Dzień 1.
Dogorywamy po nocnej jeździe autobusem (fotki TUTAJ ) - ze względu na pierwsze miejsca w piętrusie na górze to i tak nasze samopoczucie można uznać za lepsze niż współpasażerów. Pogoda późnym popołudniem nabiera uroku - niebo chmurzy się mocno...
...zachodzące słońce swym światłem pięknie ozdabia domy :
Niebo otwiera się przed nami...
...a nawet tworzy tęczę :)
Potem jest ciekawiej - obserwujemy burzę za wzgórzem.
U nas nie pada, ja ze statywem na tarasie (ze względu na zafarb od filtra szarego zdjęcia biało czarne) - i tak myślę, że jakby trzepnęło w taras to niechybnie ja i mój statyw odprowadzilibyśmy elektrony do ziemi...
Wersja kolorowa na koniec - bo efektowne to było :)
Dzień 2.
Poranek.
Miasto budzi się - wraz z nim ja. Moja córka wręcz przeciwnie - odwraca się na drugi bok. Zatem poranna kawa na tarasie (wersja z zeszłego roku TUTAJ ) - i ruszam na poranny jogging. Żartuję - spacer po prostu. Ale byli tacy co biegali...
Miasto w sezonie różni się od tego we wrześniu - bo wtedy już tego straganu z owocami przy plaży nie było. Takich różnic będzie więcej...
Tylko rano spotkamy rybaka :
I opustoszały port z ładnymi łodziami :
Puste leżaki również tylko rano ;)
Dzień 4.
Niebo atrakcyjniejsze fotograficznie, bo ozdobione chmurami :
Południe (widać po cieniu) - plaża zapełnia się ludem łaknącym słońca - o dziwo nie było ich bardzo dużo. Tymczasem ja pozuję do foty :)
Zmierzamy w kierunku najsłynniejszej pizzerii w mieście - Leonardo. Tam małe faux-pas obsługi :
To tak jakby Tyskie podać w kuflu Lecha - lub odwrotnie :) No ale tam widocznie inne zwyczaje...
W drodze powrotnej robię kilka fot obiektów pływających - latających też ale o tym później :)
Obserwuję radość dzieci...
...i przyjemności nieco starszych ;)
Na plaży oprócz promieni słonecznych (te gratis) można nabyć kukurydzę, jak głosił napis na koszulce, dalmacką (dalmatyńską?):
A także ubrania - to przyznam mnie zaskoczylo mocno :
Dzień 4.
Rano. Cisza. Pustki. Błogość. Chwilo trwaj...
Niech trwa choćby ze względu na to, że jest to jedyny moment podczas tego urlopu w którym nie pociłem się zbytnio. Słońce mnie wykańcza. To południowe odkrywa na mym ciele nowe miejsca wytwarzania potu - tym razem na podgardlu. Nie wiedziałem nawet, że tak można. No ale można...
Wschodzi słońce :)
Nieśmiało znad wzgórza oświetla rejon - choć te chmurki jakieś dziwne...
Tutaj pokazało swój pazur - pięknie jest :
Gdzieś w tym momencie fotografuję starego Mercedesa - ale motoryzacji poświęcę osobny wpis i wtedy tutaj podlinkuję :)
Łajby...
...ładne...
...drogie...
...i wielkie remontowane :
Z racji, że poszedłem w inny niż zazwyczaj kierunku widzę marinę w Trogirze :
Panorama z cudnym światłem :
Szybki spacerek po bezludnej plaży :
I zwijam się na kwaterę - tu za kilka chwil niespodzianka duża - zaczyna padać...
...a raczej lać :
I to był tak naprawdę ostatni dzień (wcale nie czwarty) naszego pobytu - od południa do nocy lało. To Chorwacja płakała za nami... A przynajmniej tak chcemy to interpretować ;)
Superowa kolekcja !!!
OdpowiedzUsuńŚwietny wypoczynek !
Z 27 trzeba było trochę pikantnych szczegółów odsłonić :)
Dzięki :)
UsuńMiło, że się spodobało :)