Będąc na urlopie nieopodal Kołobrzegu warto pokusić się o rejs na Bornholm. Jest to duńska wyspa oddalona od naszego brzegu o ok. 90km. Katamaran m/s Jantar przemierza tę odległość przez ok. 4 godziny. Przyznam , że moje wyobrażenie tego katamaranu było nieco inne - po prostu spodziewałem się większej jednostki. W porównaniu z jednostkami z południa Europy to po prostu mały stateczek ;)
Tutaj wojskowy kuter i katamaran ładnie zapozowali...
...w motocyklowych chromach ;)
Wracamy do tematu - zaokrętowanie zaczyna się od 6:00. Spory tłumek zbiera się mniej więcej od tej godziny. Gdy nie zależy nam na miejscu np. w kawiarni czy restauracji to można spokojnie przybyć do portu na 6:30 i też znaleźć dobre miejsce. Ja siedziałem na holu obok wyjść/wejść na pokład. Miejsce to daje dobry wgląd na ruchy pasażerów w kierunku toalet - co nie jest tu bez znaczenia ;)
Rowery (w tym przypadku było ich chyba 32) są ładowane na tylny pokład - z podsłuchanej rozmowy wiem , że owa szyna załadunkowa to najprostszy i najmniej zajmujący miejsca na pokładzie "system" do załadowania jednośladów :
Będąc na górnym pokładzie fotografuję to co za nami :
A to przede mną - górny pokład , który wkrótce zapełni się ludźmi :
Wtedy też prawie niewykonalny będzie prosty kadr - ale nie uprzedzajmy faktów ;)
Malutkie kutry rybackie ruszają na połów :
A to porównanie jednego z kadłubów katamaranu z jednostką wojskową - przyznać trzeba , że gabarytami nasza "łajba" góruje :
Tłum nadal napiera :
Zerkam na wyjście z portu :
A potem obserwuję proces kontroli biletów ;) Starszy Oficer również wita gości - tych już znanych (np. dzieci) wita najserdeczniej zapraszając do siebie na mostek :
Wypływamy zostawiając polską ziemię za sobą :
Na otwartym morzu robi się mało ciekawie. Fala jest wysoka , statkiem kołysze niemiłosiernie - prawdziwy test odporności na tzw. chorobę morską wygrywają mężczyźni - kobiety skupiają się zasadniczo przy wejściu do toalet. Górny pokład zamienia się w "plażę" ;) Na moje oko tu najbardziej kołysało
ale było za to świeże powietrze i wiaterek - to pewnie pomagało
przetrwać tę notoryczną kołysankę ;)
Mniej więcej tak bujało - prosty horyzont widywałem rzadko :)
Morską toń ochoczo cięły dwa kadłuby naszego statku...
...z udziałem widzów ;)
A to już pierwsze kutry rybackie wypływające na połów z Bornholmu - co oznacza bliski kres podróży :
No i duńska ziemia :
Wytęskniona przez niektórych bardzo mocno...
Na jednej z takich łodzi nasz sąsiad dokonywał połowu - wędzone dorsze w jego wykonaniu pamiętam po dziś dzień...
Idealnym uzupełnieniem rejsu jest autobusowa wycieczka objazdowa po wyspie. Wykupuje się ją w tym samym biurze co bilet na rejs lub do godz.10:00 na pokładzie statku. Na pytanie czy warto odpowiem bez zastanowienia - warto :)
Ale o tym wkrótce...
REJS POWROTNY
Gratuluję odwagi !
OdpowiedzUsuńJa po katastrofie "Costa Concordia" chyba nie wlezę na pokład.
Marzyło mi się właśnie wypłynięcie tam, ale poczekam jak dzieciaki wydorośleją, wtedy na spokojnie można podróżować :)
No przestań - tam nie ma skał na trasie ;)
OdpowiedzUsuńJa lęków takowych nigdy nie miałem :)
Skały, jak to skały, a piraci? :D
OdpowiedzUsuńNamiastka pirackiej akcji była w drodze powrotnej - ale nie zdradzę teraz szczegółów :)
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca propozycja pobytu w Kołobrzegu ;)
OdpowiedzUsuńAle Panu zazdroszczę takiego rejsu.
Dzięki !!!
UsuńSzalupy były? Tęsknie za takim rejsem,ale moje dziewczyny się obawiają. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Szalup za dużo nie było. Dziewczyny zostaw - jedź sam. Ja byłem sam. Poza tym buja tak, że kobiety zazwyczaj stoją w kolejce...do toalety ;)
OdpowiedzUsuń